Sposobów na pomoc w nabieraniu pokarmów ludzie szukali od zarania dziejów. W biblijnej pierwszej księdze Samuela czytamy: “zjawił się sługa kapłana z trójzębnymi widełkami w ręku”. Również w Odysei znajdziemy opis podobnego przedmiotu – a więc małych wideł – służących do odkrajania fragmentów większej porcji potrawy.
Widelców używali również Egipcjanie – co wiemy z zawartości ich grobowców – ale tylko jako narzędzie pomocnicze w procesie dzielenia. Znajdujemy je także w grobach Wikingów, którym zapewne były pomocne w przytrzymywaniu krojonych pieczeni zdobytej zwierzyny. Etykieta spożywania posiłków jest zmienna, wykuwała się przez stulecia a i dziś ulega modyfikacjom. Widelec w dzisiejszym tego narzędzia rozumieniu, upowszechnił się dopiero w XIX wieku wraz z masową produkcją sztućców. Wcześniej były one wyróżnikiem klas wyższych. Tym rzadszym, im do odleglejszych czasów sięgamy. Nie jest jednak prawdą, że widelec pojawił się nad Sekwaną dopiero po ucieczce z Krakowa Henryka Walezego. Jeść sztućcami nauczyła go matka, Katarzyna Medycejska, która z Włoch do Francji przywiozła m.in. zwyczaj udawania się na ucztę z własnym zestawem bogato zdobionych narzędzi trzymanych w specjalnym, kunsztownym pudełeczku. Ale i ona nie była pionierką. Już w XIV wieku jeden z władców Francji chwalił się kolekcją dwunastu egzemplarzy tego narzędzia.
Sztućce były wyróżnikiem władzy i bogactwa, dlatego ich powszechne stosowanie w bogatych domach.
Bizancjum musiało kłuć w oczy uboższych europejskich kupców czy krzyżowców, którzy zdobywali stolicę wschodniego cesarstwa. Zwyczaj z łatwością przejęli Wenecjanie, którzy zresztą wywieźli z Bizancjum olbrzymią ilość skarbów, którymi udekorowali swoje miasto. To właśnie stolica kupieckiej Republiki była miastem, gdzie w powszechnie bogatych domach jedzono sztućcami.
Najostrzejszy spośród sztućców, nóż, jest dość młody. Jego przodkami były kamienie o ostrej krawędzi, a później myśliwskie noże wykorzystywane przez naszych przodków w czasie polowań. Nóż typowo stołowy pojawił się dopiero w II połowie XVII wieku, a za jego ojca uważa się króla Francji Ludwika XIV. W 1669 roku zabronił on używania przy stole ostro zakończonych noży, ponieważ uznał je za zbyt niebezpieczne dla biesiadujących. Nakazał zaokrąglić i lekko poszerzyć brzeszczot oraz wygiąć lekko do tyłu, co ułatwiało wkładanie porcji do ust.
Łyżkę natomiast pierwotnie zastępowało wszystko, co miało naturalne zagłębienie. Popularna była spiralna muszka ślimaka, która w języku łacińskim i greckim nazywa się cochlea, stąd też późniejsza polska nazwa chochli. Natomiast w I wieku n.e. Rzymianie rozdzielili łyżki, jedna była czerpakiem, czyli dzisiejszą chochlą, druga była łyżką stołową. W XVIII wieku popularność łyżki była przeogromna, były już łyżki do zup, sosów, herbaty, a nawet kawy. Artyści zdobili je, wybijali na trzonkach najróżniejsze powiedzenia. Na terenach Polski w czasach średniowiecznych posługiwano się przede wszystkim łyżkami wystruganymi w drewnie, w późniejszych okresach co możniejsi obywatele mogli sobie pozwolić na ozdobne łyżki wykonane ze srebra. Co ciekawsze – w nawet najbogatszych domach nie podawano sztućców do posiłku dla gości, każdy z nich miał swoje własne łyżki, które miały świadczyć o jego majętności i statusie społecznym.
Znacznie trudniej miał widelec, który XI wieku pojawił się w Europie i… został zakazany przez Kościół jako niemoralny i przeklęty.
Ze względu na swój charakterystyczny, przywodzący na myśl widły, kształt, widelec nie od razu został zaakceptowany w Europie. Wręcz przeciwnie – z początku jego użycie zostało zakazane przez Kościół jako skrajnie niemoralne i zdradzające skłonności do herezji. Z czasem jednak widelec przyjął się we Włoszech, a stamtąd rozprzestrzenił po całej Europie, do Polski sprowadziła go księżniczka Bona Sforza. Ówczesny widelec również nie przypominał tego, co znamy z naszych stołów – posiadał dwa zęby i służył do nabijania mięsa. Dopiero w XVIII wieku zaczęto dodawać do niego kolejne zęby i całą główkę wygięto na kształt łyżki.